Muzyk David Michael Fuller występujący pod pseudonimem Blaze Foley zmarł w 1989 roku. Podobno pochowano go ze wszystkim, co miał. Nie było tego zbyt wiele - nawet swoje... Zobacz pełny opis
nr 1nr 12018-06-25T10:18:52 https://fwcdn.pl/webv/68/44/46844/thumbnail.46844.4.jpg https://fwcdn.pl/video/f/190/796990/blaze___official_trailer___hd___sundance_selects.vp9.1080p.webm
Muzyk David Michael Fuller występujący pod pseudonimem Blaze Foley zmarł w 1989 roku. Podobno pochowano go ze wszystkim, co miał. Nie było tego zbyt wiele - nawet swoje stare kowbojki musiał oklejać taśmą klejącą. Gdy napisaną przez niego piosenkę "If I Could Only Fly" zaśpiewali Merle Haggard i Willie Nelson, Blaze miesiącami nosił wMuzyk David Michael Fuller występujący pod pseudonimem Blaze Foley zmarł w 1989 roku. Podobno pochowano go ze wszystkim, co miał. Nie było tego zbyt wiele - nawet swoje stare kowbojki musiał oklejać taśmą klejącą. Gdy napisaną przez niego piosenkę "If I Could Only Fly" zaśpiewali Merle Haggard i Willie Nelson, Blaze miesiącami nosił w bucie gazetę, na łamach której Haggard nazywał ją jednym z najlepszych utworów country ostatnich lat. W swoim trzecim, bez wątpienia najlepszym filmie fabularnym Ethan Hawke oddaje hołd zapomnianemu artyście, przypominając jego ostatni album nagrany tuż przed tragiczną śmiercią. Choć nie był łatwą osobą, reżyserowi udaje się ukazać muzyka z dużą dozą czułości, w czym pomogli mu była partnerka Foleya, scenarzystka Sybil Rosen oraz odtwórca głównej roli, debiutujący aktor Ben Dickey. W tle przewijają się Kris Kristofferson i Richard Linklater. Nie chcę być gwiazdą, chcę być legendą - wygłasza na ekranie Foley. Ten film jest dowodem, że chyba mu się udało.
Czasem dumam nad tym i abstrahując od jakości, bo ta może być wszędzie, wychodzi mi na to, że co do docenienia – nie zawsze dostajemy tyle, na ile zasługujemy, ale jeśli chodzi o osiągnięcia –raczej myślę, że mamy tyle, na ile nas stać.
Nie mogłam już znieść tej paplaniny. Nic kompletnie w tym filmie mnie nie poruszyło, żadna z postaci. Zero emocji. Może to wina tego, że nie trawię country, a może już mam dość filmów o muzykach alkoholikach.